Jak nie będę miała weny na tamto to będę tutaj się wyżywać , i w taki sposób nie będziecie się nudzić , Baranki xd
Sorka , ale nie będzie żadnego wstępu do opowieści , będą tłumaczenia w jej ciągu.
____________________________________________________________________________
-Czego ty ode mnie chcesz...-westchnęła splatając swoje dłonie na blacie stolika -...Nikt by nie zadał sobie tyle trudu by mnie znaleźć po nic... Chyba , że się mylę , Christopherze...-zerknęła na okno kątem oka.
Zaśmiał się lekko jakby właśnie powiedziała uroczy żart. Zirytowało ją to trochę , ale nie dała po sobie poznać tego co czuje.
-Nie mylisz się Lydio...
-Lily lub Dia...-poprawiła natychmiastowo. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek , Christopherze , trzeba iść z duchem czasu-odgarnęła włosy całkowicie na lewe ramie.
-Masz rację , moja droga , ale mam do ciebie sprawę- jego ton był beztroski jak u dziecka...
-Tego się domyśliłam w chwili gdy przekroczyłeś próg kawiarni...demonie...-syknęła.
Sytuacja jej się nie podobała , ani trochę. Cóż , demony nigdy nie przychodzą do Obdarzonych sami. To znaczy , że jeżeli nie pomoże mu i coś mu zrobi , w wyniku jego prowokacji rzecz jasna , to jego towarzysze wejdą i wybiją wszystkich klientów bez mrugnięcia okiem. A tego , Lydia nie chciała. Tego i policji węszącej tu i ówdzie. Nie chciała się mieszać w sprawy Demonów natury , a tu jeden zadał sobie trud by ją znaleźć. Od rana wiedziała , że dzień będzie fatalny . Zdechły kruk na balkonie wyjaśniał wszystko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz