Więc... Co ja mam do cholery z tym "więc"?! Już drugi raz xd
Jest za jakieś dwie minuty 22:00 , a ja staram się coś nabazgrolić żeby was zadowolić ...
Tak... Pojebało mnie :)
Zróbcie coś dla mnie i skupcie się na te... paręnaście minut , co?
No i nie wyszło , próbuję to dokończyć... Jest 18:00 , a zgadnijcie jaki ma tytuł musical , który leci na Canal+ ? Jesus Christ Superstar!!! Nie mogę. No po prostu leżę i nie wstaję..
Dobra! Podejście number TWO!
Nie wiem jak długo biegliśmy. Nabuzowanie adrenaliną mijało. Byliśmy wyszkoleni , ale cóż...Nie można biec w nieskończoność. Olaf wbiegł w jeszcze większy busz odgarniając z Kacprem i Szymonem gałęzie. Parę razy ja i Miśka oberwałyśmy w twarz. I oto wyrażenie "dostać z liścia" nabiera nowego sensu... Nie liczyło się dla mnie gdzie biegłam , ale odległość jaką pokonałam. Im dalej od tamtego miejsca tym lepiej...
-Na jak wielkim zadupiu mogliśmy mieszkać?!-zawołał wkurzony Kacper.
-Nie wiem. Bardziej mnie interesuje czy reszta jest cała...-poruszyłam jedną z gałęzi tak by uderzyła go wprost w ten jego łeb. Nie skomentował.
Usłyszałam jakiś niepokojący dźwięk. Stanęłam jak wryta próbując ogarnąć skąd on dobiega.
-Amanda?-odwróciła się Dominika. Szymon się odwrócił na przedzie by zobaczyć co nas zatrzymało i.... Walnął w ścianę. Chłopcy do niego podbiegli.
-Żyjesz ?-zaśmiał się Olaf pomagając mu wstać.
-Hulkiem to ty nie będziesz , stary- poklepał go po plecach Kacper.
-..Uhm...Co?-zamrugał oczami trochę zdezorientowany.
-Wrąbałeś się w ścianę. Głowa cała?-podeszłam do nich.
-Ta...Raczej?-pomasował swoją głowę.
-Co się w ogóle stało?-spojrzeli na mnie.
-Coś jest z nami w lesie... Dokładniej mówiąc , to za nami. -wymamrotałam odwracając się w stronę lasu.
-Czyli co? Żołnierze? Naukowcy? Grizzly?-wymieniał Olaf.
-Nie wiem , okey?-westchnęłam.
Ruszyliśmy spokojniej wzdłuż ściany budynku. Gdzieś musiała się kończyć przecież , nie? Ale to tylko teoria.
Po jakimś czasie usłyszałam szelest krzaków , w następstwie zostałam znokautowana. Uderzyłam plecami o ścianę i zjechałam tak po niej w dół.
-Oh.. Sorki Amcia!-wstał ze mnie... Hubert?!
-Ty? Ktoś jest za tobą?-zapytał Kacper.
-Nie. Rozdzieliliśmy się i zawędrowałem cholera wie gdzie-otrzepał się.
-Nie podoba mi się to. -mruknęłam.
-Nikomu się ta sytuacja nie podoba-powiedział Olaf.
-Nie o to chodzi... Nie podoba mi się to , bo jest mała szansa żeby kurna przeżyli w lesie! Nie ma pewności gdzie jesteśmy w tej chwili. Możemy być wszędzie!-złapałam się za włosy.
Większość z nas znalazła się w laboratorium , w wieku około 10 lat. Ci którzy się kontrolowali mogli chodzić do miasta , w zamian za przepustki. Przepustkę się dostawało albo za dobre oceny , albo za dobre zachowanie. Ja wyszłam tylko 3 razy w moim życiu poza bazę.
-Nie bój żaby! Jesteśmy przy murze miasta!-powiedział Szymon kiedy Misia pomagała mi wstać.
-Skąd to wiesz?-zapytałam , a on w tym samym czasie odgarnął mech z tabliczki.
Wyryte na niej było "Hemptylion". What. The. Fuck. Nic mi to nie mówi!!!!
-Często tu jeździłem na przepustce. Jestem ciekaw czemu nikt nie dostał tej przepustki przez ostatnie 3 lata...-popukał w tabliczkę palcem.
-Później to wymyślimy... Teraz pytanie jak się dostać za mur. -walnął Olaf dłonią w niego. Zaklął pod nosem masując rękę. -Cholerstwo....
Hubert wspiął się na pierwsze drzewo z brzegu.
-Co ty odwalasz?-wymamrotałam pod nosem.
__________________________Przenosimy się do innego oddziałuuu!!!______________________
-Tylko się nie zabij...-mruknął Jędrek.
-Ja? Się zabić? Nie mam takiego zamiaru- uśmiechnęła się nerwowo Julka po czym zaczęła schodzić w dół po skałach.
-Jesteś pewien , że pobiegliśmy wystarczająco daleko?-zapytała się mnie Olga. Jej nie okłamię... Prawda jest taka , że jej się nie da okłamać.
-Nie mam zielonego pojęcia . Max? Wszystko ok?- w czasie biegu dorobił się rany na wnętrzu dłoni. Julka ją opatrzyła jakimś zielem leczniczym... Nie znam się na tym , ale przyznam , że się przydało...
-Jakoś się trzymam... Julka poszła?
-Nom. Mam nadzieję , że nie wykrwawisz się. -zaśmiał się histerycznie Jędrek.
-Musimy dotrzeć do jakiejś cywilizacji.
-No nie wiem. Podoba mi się tu...- usiadł na wielkim głazie jakby to był leżak.
-Humor ci się wyostrzył.
-Sytuacja mnie trochę przerasta. To wszystko. -westchnął ciężko.
-To się tak szybko nie skończy...
-I tu masz cholerną rację...-uśmiechnął się patrząc w niebo.
___________________________Jakiś czas poźniej... Oddział 1 ___________________
-Mordo ty moja! Kocham cię Hubert!-zawołał Sobczak skacząc w dół muru. Cholerna Zapalniczka...
Hubert miał możliwość wspinania się lub chodzenia dosłownie po wszystkim. Bo kto inny chodzić umie po wodzie niczym Dżizas? (komentarz aut. : XD)
Miśka weszła na mur. Hubert ją ostrzegł żebyśmy byli ostrożni. Odwróciła się do niego , a ja w tym czasie straciłam równowagę...I wtedy dzień stał się jeszcze bardziej gówniany. Spadałam w dół i to nie był cholerny skok na bungee. Umrę , kurna... Nie chcę jeszcze umierać! Boruu...
To uczucie... Ten wiatr we włosach... To przerażenie gdy masz się rozpłaszczyć na ziemi... I wtedy uderzyłam w coś. I nastała ciemność.
Nie... Zaraz... Otworzyłam oczy... Widziałam pod sobą niebieskawą powierzchnię , prawie przezroczystą... Podniosłam się do pionu i zaraz tego pożałowałam. Byłam jakieś 6m nad ziemią. Na płytce.
-ZAJEBISTE!-zawołał Szymon z góry. -OSZCZĘDZISZ NAM SPADANIA W DÓŁ I ZROBISZ SCHODKI?
Fajnie by było. Tylko...Jak się tym kieruje? Nawet Discovery ci tego nie powie!
-Amcia! Skacz!-wrzasnął Kacper.
-PORĄBAŁO DO RESZTY?-trzęsłam się jak Chihuahua na śniegu.
-ZŁAPIĘ CIĘ!
-A CO TY JESTEŚ? SUPERMAN?!
________________________________________________________________
CIĄG DALSZY NASTĄPI!!!!!
Mam nadzieję , że się wam spodoba. I że rozdział jest w miarę długi. Jutro piszemy język więc mam nadzieję , że będzie wam się dobrze spało.
Czekam na komentarze!!!
CIAO ,
Rosa