czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 2 "To uczucie! Ten wiatr we włosach kiedy spadasz w dół! Umrę..."

Więc... Co ja mam do cholery z tym "więc"?! Już drugi raz xd
Jest za jakieś dwie minuty 22:00  , a ja staram się coś nabazgrolić żeby was zadowolić ...
Tak... Pojebało mnie :)
Zróbcie coś dla mnie i skupcie się na te... paręnaście minut , co?
No i nie wyszło , próbuję to dokończyć... Jest 18:00 , a zgadnijcie jaki ma tytuł musical , który leci na Canal+ ? Jesus Christ Superstar!!! Nie mogę. No po prostu leżę i nie wstaję..
Dobra! Podejście number TWO!

Nie wiem jak długo biegliśmy. Nabuzowanie adrenaliną mijało. Byliśmy wyszkoleni , ale cóż...Nie można biec w nieskończoność. Olaf wbiegł w jeszcze większy busz odgarniając z Kacprem i Szymonem gałęzie. Parę razy ja i Miśka oberwałyśmy w twarz. I oto wyrażenie "dostać z liścia" nabiera nowego sensu... Nie liczyło się dla mnie gdzie biegłam , ale odległość jaką pokonałam. Im dalej od tamtego miejsca tym lepiej...
-Na jak wielkim zadupiu mogliśmy mieszkać?!-zawołał wkurzony Kacper.
-Nie wiem. Bardziej mnie interesuje czy reszta jest cała...-poruszyłam jedną z gałęzi tak by uderzyła go wprost w ten jego łeb. Nie skomentował.

Usłyszałam jakiś niepokojący dźwięk. Stanęłam jak wryta próbując ogarnąć skąd on dobiega.
-Amanda?-odwróciła się Dominika. Szymon się odwrócił na przedzie by zobaczyć co nas zatrzymało i.... Walnął w ścianę. Chłopcy do niego podbiegli.
-Żyjesz ?-zaśmiał się Olaf pomagając mu wstać.
-Hulkiem to ty nie będziesz , stary- poklepał go po plecach Kacper.
-..Uhm...Co?-zamrugał oczami trochę zdezorientowany.
-Wrąbałeś się w ścianę. Głowa cała?-podeszłam do nich.
-Ta...Raczej?-pomasował swoją głowę.
-Co się w ogóle stało?-spojrzeli na mnie.
-Coś jest z nami w lesie... Dokładniej mówiąc , to za nami. -wymamrotałam odwracając się w stronę lasu.
-Czyli co? Żołnierze? Naukowcy? Grizzly?-wymieniał Olaf.
-Nie wiem , okey?-westchnęłam.
Ruszyliśmy spokojniej  wzdłuż ściany budynku. Gdzieś musiała się kończyć przecież , nie? Ale to tylko teoria.
Po jakimś czasie usłyszałam szelest krzaków , w następstwie zostałam znokautowana. Uderzyłam plecami o ścianę i zjechałam tak po niej w dół.
-Oh.. Sorki Amcia!-wstał ze mnie... Hubert?!
-Ty? Ktoś jest za tobą?-zapytał Kacper.
-Nie. Rozdzieliliśmy się i zawędrowałem cholera wie gdzie-otrzepał się.
-Nie podoba mi się to. -mruknęłam.
-Nikomu się ta sytuacja nie podoba-powiedział Olaf.
-Nie o to chodzi... Nie podoba mi się to , bo jest mała szansa żeby kurna przeżyli w lesie! Nie ma pewności gdzie jesteśmy w tej chwili. Możemy być wszędzie!-złapałam się za włosy.
Większość z nas znalazła się w laboratorium  , w wieku około 10 lat. Ci którzy się kontrolowali mogli chodzić do miasta , w zamian za przepustki. Przepustkę się dostawało albo za dobre oceny , albo za dobre zachowanie. Ja wyszłam tylko 3 razy w moim życiu poza bazę.
-Nie bój żaby! Jesteśmy przy murze miasta!-powiedział Szymon kiedy Misia pomagała mi wstać.
-Skąd to wiesz?-zapytałam , a on w tym samym czasie odgarnął mech z tabliczki.
Wyryte na niej było "Hemptylion". What. The. Fuck. Nic mi to nie mówi!!!!
-Często tu jeździłem na przepustce. Jestem ciekaw czemu nikt nie dostał tej przepustki przez ostatnie 3 lata...-popukał w tabliczkę palcem.
-Później to wymyślimy... Teraz pytanie jak się dostać za mur. -walnął Olaf dłonią w niego. Zaklął pod nosem masując rękę. -Cholerstwo....
Hubert wspiął się na pierwsze drzewo z brzegu.
-Co ty odwalasz?-wymamrotałam pod nosem.

__________________________Przenosimy się do innego oddziałuuu!!!______________________

-Tylko się nie zabij...-mruknął Jędrek.
-Ja? Się zabić? Nie mam takiego zamiaru- uśmiechnęła się nerwowo Julka po czym zaczęła schodzić w dół po skałach.
-Jesteś pewien , że pobiegliśmy wystarczająco daleko?-zapytała się mnie Olga. Jej nie okłamię... Prawda jest taka , że jej się nie da okłamać.
-Nie mam zielonego pojęcia . Max? Wszystko ok?- w czasie biegu dorobił się rany na wnętrzu dłoni. Julka ją opatrzyła jakimś zielem leczniczym... Nie znam się na tym , ale przyznam , że się przydało...
-Jakoś się trzymam... Julka poszła?
-Nom. Mam nadzieję , że nie wykrwawisz się. -zaśmiał się histerycznie Jędrek.
-Musimy dotrzeć do jakiejś cywilizacji.
-No nie wiem. Podoba mi się tu...- usiadł na wielkim głazie jakby to był leżak.
-Humor ci się wyostrzył.
-Sytuacja mnie trochę przerasta. To wszystko. -westchnął ciężko.
-To się tak szybko nie skończy...
-I tu masz cholerną rację...-uśmiechnął się patrząc w niebo.

___________________________Jakiś czas poźniej... Oddział 1 ___________________
-Mordo ty moja! Kocham cię Hubert!-zawołał Sobczak skacząc w dół muru. Cholerna Zapalniczka...
Hubert miał możliwość wspinania się lub chodzenia dosłownie po wszystkim. Bo kto inny chodzić umie po wodzie niczym Dżizas? (komentarz aut. : XD)
Miśka weszła na mur. Hubert ją ostrzegł żebyśmy byli ostrożni.  Odwróciła się do niego , a ja w tym czasie straciłam równowagę...I wtedy dzień stał się jeszcze bardziej gówniany. Spadałam w dół i to nie był cholerny skok na bungee. Umrę , kurna... Nie chcę jeszcze umierać! Boruu...
To uczucie... Ten wiatr we włosach... To przerażenie gdy masz się rozpłaszczyć na ziemi... I wtedy uderzyłam w coś.  I nastała ciemność.
Nie... Zaraz... Otworzyłam oczy... Widziałam pod sobą niebieskawą powierzchnię , prawie przezroczystą... Podniosłam się do pionu i zaraz tego pożałowałam. Byłam jakieś 6m nad ziemią. Na płytce.
-ZAJEBISTE!-zawołał Szymon z góry. -OSZCZĘDZISZ NAM SPADANIA W DÓŁ I ZROBISZ SCHODKI?
Fajnie by było. Tylko...Jak się tym kieruje? Nawet Discovery ci tego nie powie!
-Amcia! Skacz!-wrzasnął Kacper.
-PORĄBAŁO DO RESZTY?-trzęsłam się jak Chihuahua na śniegu.
-ZŁAPIĘ CIĘ!
-A CO TY JESTEŚ? SUPERMAN?!

________________________________________________________________

CIĄG DALSZY NASTĄPI!!!!!

Mam nadzieję , że się wam spodoba. I że rozdział jest w miarę długi. Jutro piszemy język więc mam nadzieję , że będzie wam się dobrze spało.
Czekam na komentarze!!!

CIAO ,
Rosa  

czwartek, 20 marca 2014

INFORMATION! INFORMATIONEN! INFORMACJA! DA FUQ...?

Więęęc....
Nie zaczyna się zdania od więc... Kurna...
Dobrze , już się ogarnę.

Żeby was trochę zaangażować ten teges co ja tu wyprawiam postanowiłam dać wam szansę :)
Każdy może w komentarzu napisać jakiś pomysł.
Coś co chciałby tu zobaczyć .
Jakieś wydarzenie , randomową osobę bądź cokolwiek co wam przyjdzie do głowy.
W miarę możliwości rozpatrzę propozycję i być może zobaczycie swoją koncepcję w następnym bądź innym rozdziale :)
Jeżeli coś wam nie pasuje to także możecie zwrócić mi uwagę pod tym postem.
Będę go regularnie sprawdzać by mieć pewność czy coś robię źle i tym podobne rzeczy.

CIAO!
Rosa :)

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 1 "Mamy przesrane..."

To dość. Hmm... Niezręczne , że tak to nazwę...
Obiecałam , że napiszę historię o naszej klasie. Bo nigdy w takiej nie byłam. Jesteście wyjątkowi dla mnie.
Więc oto i ona. :)
Jeżeli nie chcesz czytać nie czytaj.
A za nim skomentujesz bezmyślnie to pamiętaj :
Słowa też bolą.




Nie życzę tego nikomu. Biegu przez korytarz walcząc o to by żyć normalnie. No cóż. Może dorośleliśmy? Co ja pierniczę… Mamy po 16 lat. Korytarz był utrzymany w bieli i beżu . Tylko linoleum było szare. Co jakiś czas mijaliśmy drzwi lub szklane fragmenty ścian. Olaf biegł na przedzie sprawdzając czy jest czysto. Za nim Szymon  ochraniający początek grupy i  ja razem z resztą. Na końcu Jędrek również ochraniający.
-STAĆ DZIECIARNIA!-wrzask generała się rozległ.
-Mateusz! Gdzie teraz?!-zawołał Olaf odpychając mężczyznę o surowym wyrazie twarzy  jak gdyby nigdy nic. Maja uderzyła go w jakiś punkt na karku.
-Znajdź drzwi z napisem "EXIT" po lewej stronie na końcu korytarza! Michał! Rozwal drzwi!-odpowiedział . Może i był trzeźwy na umyśle , ale był przerażony w głębi duszy tak jak my wszyscy.
-Mogliśmy się przegrupować…-wymamrotała Natalia.
-Wyłapali by nas. Malon sam mówił ,że w grupie jesteśmy najsilniejsi…-wymamrotałam.
-Zniknął. Zostawił nas. –prychnęła Eliza.
-Coś mi się nie wydaje… Jeszcze go zobaczymy. Tak mi podpowiada  intuicja przynajmniej-odezwała się Magda.
-Wszystko się może zmienić. –powiedziałam razem z Julką.
 Pisnęłam słysząc strzały. Kurde… Nic nam nie będzie. Nic nam nie będzie. Nic nam nie będzie. Fuuuuck!!!! Póki Olaf , Szymon , Jędrek i Max żyją. Coś mi się nie wydaje , że ten stan się zmieni…
Trzask metalu. Nadal strzały. Weszliśmy na teren ognia.
 –Olaf biegnij! Zabijesz wszystkich nieumyślnie!-zawołała Patrycja.
Olaf miał zdolność , która sprawiała , że odpychał od siebie takie rzeczy jak pociski , strzałki i wiele innych.  Wracając do opowieści. Pan Tarcza zbiegł po schodach , a za nim Michał. Jędrek z Szymonem osłaniali wszystkich. Nieudolnie , ale im się udawało. Jeszcze będą mieli okazję to poćwiczyć. I to nie jedną. Na końcu Max się zawahał po czym stanął w drzwiach prowadzących na schody. Był ostatni.
-Obiady w kantynie były okropne…-mruknął po czym usłyszałam świst i zamykane metalowe drzwi.
Max był naszym Jeżozwierzem. Hedgehog (przypis.aut. : hedżehog) .
Na schodach było ciemno. Jak cholera. Zapaliły się czerwone światła awaryjne.
-Łukasz?-zawołała Olka w ciemności. –To ty…?
-No… Tak jakoś…To tylko przypadek!-zarzekał się.
-Spokojnie ludzie!!!-wrzasnął Kacper rozświetlając swoją ognistą czupryną (DOSŁOWNIE.) w miarę duży odcinek schodów.
Stopni było dużo. O wiele za dużo.
-Dobrze idziemy?!-zawołał Konrad.
-Jestem pewien… Może Eliza mnie skorygować…-mruknął Mateusz.
-Mi się wydaje , że jest okej.
Cichym szeptom towarzyszyły odgłosy tenisówek i innych butów uderzających o metalowe stopnie wijące się w dół niczym spirala. Zaczynałam mieć klaustrofobię.
-Spokojnie. Nie próbuj mdleć bo będziesz potrzebna…-poklepała mnie Olga po ramieniu.
Kyrie…
Ku mojej uldze Olaf znalazł właściwe drzwi.
-CHOLERA!-wrzasnął. 
Michał zamachnął się by uderzyć w czytnik odcisków palców.
-Ejejej!-odepchnął go Łukasz.
-Ja to zrobię Towarzyszu…-mruknął sarkastycznie. 
Poprawił okulary po czym oparł się prawą dłonią o czytnik i niby znudzony przyglądał się swoim czarnym adidasom. Pulpit zaświecił się na zielono  , a drzwi się otworzyły pokazując kawałek asfaltu , trawy . Trochę rzeczywistości , która była na wyciągnięcie ręki.  Skrawek cholernej wolności… Tylko parę metrów. Wszyscy rzucili się biegiem do lasu pomiędzy drzewa.
Niechcący się przegrupowaliśmy. Wydało mi się to złe , ale adrenalina nam uderzyła do głowy… Jeden biegł w lewo , drugi w prawo , trzeci prosto , a czwarty w kierunek mi bliżej nieznany. A za nimi biegli ci , którzy im ufali. Albo czuli , że mają biec akurat w tę stronę. Bez wyżej znanego mi powodu pobiegłam za Olafem i Szymonem . Złapałam Dominikę w przegubie , też nie wiedziałam czemu. Na początku zaprotestowała , ale po paru metrach biegła ze mną ramię w ramię.  Gdzieś koło nas mignął Kacper z tym jego zapalonym łbem…
Może nie widzę przyszłości. Może nie myślę racjonalnie…  Ale mam przeczucie…
Że mamy przesrane.


No… To ten… Pierwszy rozdział jest!
Czekam na uwagi i komentarze.
Długość będzie różna zależnie od weny , więc…
CIAO!
Wasza Rosa